Czarna, z mlekiem i cukrem, proszę. Machinalnie zamawiasz to samo dla towarzyszki. A może ona potrzebuje czegoś zupełnie innego? Na przykład czekolady dokładanej po kawałeczku, każdego dnia? Albo podwójnego espresso raz na tydzień? Zwykłe ciacha z Biedry też nie są złe. No i co z tą motywacją?
Stephen King napisał kiedyś w “Jak pisać? Pamiętniku rzemieślnika”, że kilka swoich książek stworzył w kompletnym zamroczeniu alkoholowym. Z uzależnienia pomogła mu wyjść żona i dzieci. Mąż Henryki Krzywonos-Strycharskiej, działaczki opozycji w okresie PRL, Krzysztof Strycharski, dzielnie znosi bycie mężem wyjątkowej żony (i nazywanie go Krzywonosem, czyli nazwiskiem byłego męża Henryki). W pierwszym i drugim przypadku można zaobserwować “wyjadanie czekolady” z kubeczka małżonka.
Czekolada i wspieranie to szczęście
Metafora kubeczka z czekoladą pochodzi ze znakomitej książki psychologa i trenera motywacji, Miłosza Brzezińskiego pt. “Głaskologia”. Otóż budowanie wpływu społecznego to składanie w kubeczku czekolady, czyli robienie czegoś dobrego dla innych. To może być rada, komplement, pochwała itd. Jeśli ktoś nas bardzo mocno wspiera i motywuje, wybieramy mu tę czekoladę. Rozsądek podpowiada, żeby ją zwrócić (oczywiście nową, świeżą czekoladkę), prawda?
Badania psychologiczne dowodzą, że źródłem szczęścia są ludzie, którzy nas wspierają, pomagają nam i są wobec nas lojalni. To takie oczywiste, a tak trudne do zrobienia… Czy to znaczy, że żona i dzieci mają zawsze wspierać alkoholika, a mąż stawać w cieniu żony? Co to, to nie, to tylko jaskrawe przykłady wyjadania dużej porcji czekolady. Na miejscu ich partnerów spodziewałabym się zwrotu w dwójnasób lub trójnasób (szczególnie w przypadku Kinga!).
Motywowanie to egoizm?
Głosy niektórych coachów i trenerów mogą zwodzić na manowce, a przynajmniej powodować zawrót głowy. Ciągle słyszymy, jak robić wszystko lepiej i być “bardziej”. Bardziej produktywnym, bardziej zmotywowanym, już całkiem na maksa bardziej eko i w ogóle hop do przodu. A gdzie w tym wszystkim drugi człowiek? Motywowanie innych staje się tu trochę poprawieniem sobie samopoczucia. Ok, wszystko zaczyna się od poczucia się dobrze samemu ze sobą, byle jednak nie zapędzić się w kozi róg. I nie próbować przeskoczyć samej siebie w celu stania się swoją “najlepsiejszą” wersją. Ehh, można się zmęczyć tym wszystkim, prawda? I zobaczyć, że w pewnym momencie już dookoła nas nie ma ludzi, tylko samonapędzające się roboty, w których uschły już ludzkie odruchy. A może my przypadkiem jesteśmy kimś takim? Z kim się zadajesz, takim się stajesz…
Optymizm i introwertyzm idą w parze?
Gdy już ściągniemy tę maskę z twarzy jak Stanley Ipkiss w filmie “Maska” z 1994 roku, można przystąpić do bycia SOBĄ. I zapytać siebie o intencję. Czy to, co robię, pomaga innym? Czy ja naprawdę mam na celu czyjeś dobro? Czy widzę w ogóle drugą osobę?
Często obserwowałam ludzi z różnymi rodzajami uśmiechów. Wiele z nich przypinane były na siłę, ze strachu, a czasami był to śmiech przez łzy. Wiadomo, nie zawsze mamy super humor, zdarza się, że radość nie tryska z nas jak fontanny, tylko raczej sączy się małym strumykiem. Wielu z nas jest introwertykami, którzy pod presją społeczną usiłują zmienić swoją naturę. No lepiej “sprzedają się” zawsze weseli, otwarci ludzie. Tymczasem introwertyk i realista też są ok! A optymizm to często kwestia podejścia, szukania wielu różnych rozwiązań i pozytywnych stron. Jednak przewidywanie zagrożeń to też dobra i ceniona postawa, częsta dla talentów typu Strateg. To, nad czym na pewno warto popracować, to podejście do życia – lepiej widzieć je raczej w jasnych kolorach. Gdy podchodzimy dobrze do siebie, zbieramy też czekoladę w kubeczkach i obdarowujemy ją innych. Zadziała wtedy reguła wzajemności: ty mi oddajesz przysługę, to ja tobie też naleję czekolady lub espresso. To nie takie proste, bo na ramieniu często siada chochlik i mówi: nic mu nie nalejesz, możesz najwyżej wylać coś na niego. Spokojnie, to twój “milutki” Cień. Przepracowywanie Cienia to już jednak temat na inny wpis.
Wspieranie: dlaczego to się opłaca?
Po pierwsze: robimy wtedy “dobrze” samym sobie. Wspieranie pomaga sobie zaufać, budować swoją tożsamość. I układamy innym pierzynkę, żeby dobrze się wyspali. My lubiliśmy, gdy to nam rodzice lub dziadkowie słali łóżka i czytali bajki, prawda? 🙂 To, czy przeczytamy o grzecznej i uległej księżniczce, którą uwalnia rycerz, czy też o silnych kobietach, wspierających się wzajemnie, zależy od nas. Empowerment jest coraz silniej zauważanym społecznym trendem, który zyskuje uprawomocnienie np. w książkach dla dziewczynek. I chyba trochę brakuje mi bajek girl power, może to czas, aby zacząć je pisać? 🙂
Po drugie, wspieranie kobiet (przez kobiety i mężczyzn) sprzyja obydwu płciom, wprowadza ład i wypędza przytłaczającą rywalizację. Ja pamiętam sytuacje z przeszłości, kiedy damska przyjaźń schodziła na bok z powodu rywalizacji o względy jakiegoś faceta. A czy chłopaki zarzucali kumplowanie się ze względu na kobietę? Hmm, no właśnie. Takie sytuacje pewnie zdarzały się, ale rzadziej niż w przypadku kobiet. Byliśmy kulturowo inaczej przygotowywani do pełnienia swoich ról (plus te nieszczęsne wzory z bajek) i to zebrało żniwo. Oczywiście ludzie są różni i nie mówię, że każda kobieta wyrywała faceta z rąk innej kobiecie, ale dziewczynom były przekazywane raczej mało wzmacniające przekazy, a wychowywanie często wiązało się z nieuświadomionym lękiem (o pozycję społeczną, materialną, o cnotę, itd.).
Zaufanie, kwiaty i espresso
A co byłoby, gdybyśmy odpuścili? Zaufali dziewczynkom i naprawdę zaczęli je wzmacniać i motywować? To w końcu druga połowa ludzkości. Nie mam na myśli braku szacunku dla mężczyzn, jakichś krwawych zemst, tylko pełne równouprawnienie już od dzieciństwa. To wymaga pracy nie tylko od kobiet, ale i mężczyzn. Posunięcia się na ławeczce. Ale warto, bo na tej ławeczce wreszcie zakwitną kwiaty! Różnorodne, bo każda z nas jest inna. Znajdzie się tam też miejsce na espresso. I na czekoladę.
P.S. Budowanie mocy dziewczynek jest już możliwe, zobaczcie! 🙂
A czy Wy wspieracie dziewczynki/ kobiety? Mężczyźni, czy robicie im miejsce na ławeczce?
Jakie są Wasze ulubione bajki z dzieciństwa? 🙂