Trenerzy rozwoju osobistego często mówią kobietom, żeby miały czas dla siebie. Ale po co go mieć? Niejedna z nas przeczyta wieczorem trzy strony książki i padnie ze zmęczenia. Tu potrzeba czegoś większego: wydobycia powodu do życia, który uskrzydla i sprawia, że mamy w nosie niedoczyszczony kran. Marta Gargas opowiada o podnoszeniu się po porażkach, treningu mentalnym oraz potencjale ludzkiego mózgu.
Marta Gargas jest jedną z trenerek mentalnych, certyfikowanych w Akademii Trenerów Mentalnych Jakuba B. Bączka. Sama również przeszła wewnętrzne oczyszczenie, które ją wzmocniło i ułożyło priorytety. Dziś jest trenerem mentalnym Kadry Narodowej mężczyzn w siatkówce na siedząco, #BiznesMamą, trenerką Structogram oraz specjalistką w zakresie zarządzania własnymi celami, czasem, motywacją. Silna i empatyczna. Podkreśla, że postanowienia realizuje się nie tylko poprzez typową pracę z umysłem, ale również z duchem.
Cel prosto z serca
Kim chciała być mała Marta?
Dobre pytanie, bo ja zawsze miałam tysiąc pomysłów na minutę (śmiech). Chciałam zostać policjantką, kobietą-żołnierzem. Inspiracją był dla mnie tata, który przez trzydzieści lat chodził w mundurze. Widziałam siebie również jako nauczycielkę, bo moja mama do dziś jest czynnym nauczycielem. Zawsze chciałam być w kontakcie z ludźmi i zwiedzać świat. W pewnym momencie pojawił się też sport, miałam iść na AWF i być trenerem sportowym. Po maturze zupełnie nieoczekiwanie zajęłam się marketingiem i zarządzaniem, reklamą, PR. Na trzecim roku studiów odkryłam zarządzanie zasobami ludzkimi i od tamtej pory zaczęłam pracować stricte z ludźmi, najpierw w sprzedaży, a później jako trener. To, co łączy wszystkie te pomysły, to fakt, że zawsze obok byli ludzie. Praca z nimi daje ogromną satysfakcję i sprawia, że czuję się spełniona mimo zmęczenia.
Rzeczywiście miała Pani wiele pomysłów na siebie.
Moi najbliżsi są czasem przerażeni, jak mnie słuchają (śmiech). Obawiają się, co jeszcze nowego wymyślę. Wiele z tych pomysłów zapisuję, a potem wybieram z nich dwa lub trzy cele i wtedy bardzo skutecznie je realizuję. Moje otoczenie i najbliżsi mówią, że jak coś sobie postanowię, to koniec i kropka. Zawsze wiedziałam, że będę miała dom na wsi, troje dzieci i dwa psy. I tak właśnie jest (śmiech).
Skąd taka determinacja i wizja? Czy na Pani drodze pojawiły się kamienie milowe, które nadały pewien kierunek w życiu?
Jeżeli cel jest płynący z serca, a wybieram tylko takie, to bardzo mocno się z nim identyfikuję. Wtedy naturalnie dążę do realizacji. Zawsze chciałam mieć dużą rodzinę. Teraz marzę o tym, że kiedy moi chłopcy będą mieli własne dzieci, to podczas spotkań rodzinnych zabraknie krzeseł, talerzy i sztućców (śmiech). Będzie nas wtedy dużo, gwarno, głośno, ale też zgodnie.
Jednak marzenie o gromadce dzieciaków nie od razu się spełniło, bo straciłam dwie ciąże. Urodziłam już wtedy dwóch chłopców, ale marzyłam o córce. Drugie poronienie to była właśnie córka. W ciąży byłam tak naprawdę pięć razy. Wiele kobiet w podobnej sytuacji załamałoby się i odpuściło. Moje pragnienie było jednak tak silne, że dążyłam do niego, mimo że kosztowało mnie dużo wyrzeczeń. Mentalnie to było ciężkie dla mnie jako kobiety, ale też dla mojego otoczenia i dla obecnych dzieci. Dużo czasu zajęło mi dojście do siebie, ponieważ ta strata cały czas we mnie była. Potem urodziłam upragnione trzecie dziecko.
Drugim takim wydarzeniem milowym była śmierć mojego brata. Odszedł bardzo młodo i to też otworzyło mi oczy. Uświadomiłam sobie, że nie warto pędzić, tylko zacząć dostrzegać to, co w naszych rodzinach najcenniejsze. Od września 2014 roku, czyli odkąd odszedł mój brat, przewartościowałam swoje życie rodzinne. Bardziej liczy się dla mnie to, żeby pojechać razem na spacer do lasu, pobyć ze sobą, powłóczyć się po polach z psami i dziećmi niż pracować od rana do wieczora. Mentalne oczyszczenie nastąpiło w grudniu 2017 roku, kiedy na rynku wydawniczym pojawiła się moja książka. W ostatnim rozdziale żegnam się z Bartkiem. To był ten moment, w którym pozwoliłam mu odejść. Wtedy zakończyłam żałobę. Oczywiście nadal tęsknię za bratem i mam świadomość niespełnionych wspólnych ambicji i marzeń, ale pożegnanie z bratem pozwoliło mi spokojnie oddychać. Teraz w pełni widzę i czuję, że jeśli cel jest z serducha, to warto go realizować, bo może nam zabraknąć czasu.
A co można zrobić, gdy znajdziemy się w dołku i brakuje nam na to siły?
Mamy często tendencję do postrzegania świata przez pryzmat własnego nosa pod tytułem: Boże, jak mi jest ciężko. Czasami ujawniając trudną historię, można ją przezwyciężyć i, jakkolwiek dziwnie to brzmi, poradzić sobie z tym, co wcześniej wydawało się być ponad nasze siły. Szymborska ładnie to podsumowała: “wiemy o sobie tyle, na ile nas sprawdzono”. Ja to mocno wykorzystuję na warsztatach dla kobiet. Gdy mówimy o trudnościach, rozwiązywaniu problemów, to często wylewają się wszystkie żale. Na sali zazwyczaj są same kobiety i one łatwiej mówią o swoich problemach. Często podkreślają swoją niemoc, a tak naprawdę trudne sytuacje miewa każdy z nas. To kwestia woli, siły, determinacji i konsekwencji sprawi, czy my się podniesiemy, czy polegniemy. Warto też spojrzeć na życie z perspektywy własnych marzeń i tego, czy mamy na nie przestrzeń. To nam daje siłę, nie odkładajmy własnych pragnień.
Pracuje Pani w dużej mierze z kobietami. Jak Pani określiłaby to, czym się zajmuje?
Można to podzielić na trzy obszary: przeprowadzanie szkoleń dla firm ze sprzedaży, budowania zespołów, motywacji. Mam w tym dziesięcioletnie doświadczenie wyniesione z pracy w korporacji w dziale sprzedaży. Druga część mojej działalności to trening mentalny. Tą metodą pracuję z dziećmi i ze sportowcami, czasami z rodzicami małych sportowców. Jestem trenerem mentalnym dorosłych paraolimpijczyków. Trzeci zawodowy obszar to #BiznesMama, czyli warsztaty dla mam, które chcą wrócić do pracy, prowadzą biznes lub przebywają na urlopie macierzyńskim. #BiznesMama “rozkwitła” od momentu wydania książki w 2017 roku. Podczas spotkań z kobietami zajmujemy się m.in. tym, jak godzić obowiązki domowe z macierzyństwem, jak sobie radzić z kłopotami, jak obudzić w sobie motywację i wrócić do pracy. Stałe klientki mówią, że warto zaprosić mężczyzn, ale chyba jeszcze nie jestem na to gotowa.
Trening mentalny
Czym jest trening mentalny?
Trener mentalny to osoba, której zadaniem jest wydobycie potencjału tkwiącego w ludziach. Pracujemy z pewnością siebie, poczuciem własnej wartości, konsekwencją, determinacją w dążeniu do celów, czyli nawykiem zwyciężania. Inne zagadnienia, jakie poruszamy, to przezwyciężenie trudności w życiu. Chodzi o bardzo różne aspekty, bo trening mentalny może dotyczyć relacji rodzinnych, np. różnic pomiędzy partnerami, małżonkami, pomiędzy dorosłym człowiekiem a rodzicem, czyli różnic pokoleniowych. Trening mentalny w biznesie najczęściej koncentruje się na radzeniu sobie z porażką, dążeniu do zwiększania zysków, zdobywaniu nowych klientów itd. Kolejny obszar to trening mentalny w sporcie, czyli typowa rywalizacja i walczenie o podium. Trening mentalny ma na celu pomóc wznieść się wyżej, pokonać swoje ograniczenia, tkwiące w głowie oraz uporać się z przeszłością, ze złymi nawykami, nałogami.
Jakie są różnice między pracy trenera mentalnego a terapeuty i coacha?
Terapeuta pracuje głównie nad przeszłością pacjenta i stara się poprzez uleczenie przeszłości polepszyć funkcjonowanie w teraźniejszości. Natomiast trener mentalny często koncentruje się na przyszłości poprzez wyćwiczenie teraźniejszych nawyków. Pokazuje, w jaki sposób podnieść swój poziom pewności siebie, wytrenować nawyk zwyciężania czy poczucia własnej wartości. W czerwcu 2019 pracowałam z paraolimpijczykami i przygotowywaliśmy się do mistrzostw Europy w siatkówce na siedząco w Budapeszcie. Naszym celem było wypracowanie zgrania drużyny, tzn. wyćwiczenie tego, w jaki sposób zespół może pomóc jednostce osiągnąć cel oraz w jaki sposób jednostka może wyciągnąć coś dla siebie z energii drużyny. Może to robić poprzez morale, wsparcie lub zgranie i dzięki temu osiągnąć cel drużynowy na tych mistrzostwach Europy. Jestem dumna z moich zawodników, bardzo dobrze sobie poradzili w trakcie przygotowań mentalnych. A jeśli chodzi o coacha, to on pracuje poprzez zadawanie pytań, nie grzebie w przeszłości, tylko skupia się na przyszłości i pokazuje drogę do osiągnięcia celów. Trener mentalny łączy jedno i drugie, ale czasem pojawiają się poważniejsze problemy. Wtedy kierujemy klienta do psychoterapeuty, psychiatry czy lekarza, ponieważ niektóre przypadki wykraczają poza nasze kompetencje.
Kiedy warto iść do trenera mentalnego?
Trening mentalny jest procesem, ale trwa dużo krócej niż psychoterapia. Przynosi szybkie efekty, ale to rozwiązanie dla osób, które naprawdę nie boją się wziąć spraw odważnie w swoje ręce i zadziałać. Oczywiście psychoterapia często ratuje ludziom życie, ale trwa dosyć długo. Trening mentalny nie przewiduje na to aż tyle czasu. To nie znaczy, że jest powierzchowny, bardzo często bazujemy również na pracy z podświadomością. W większości przypadków zdarza się tak, że klient przychodzi z problemem biznesowym, a jego źródło tkwi zupełnie gdzie indziej, na przykład w braku docenienia w przeszłości, problemach z rodzicami. Trener mentalny mocno osadza klienta w teraźniejszości, włączając elementy minduflness, treningu wyobrażeniowego, poprawiając koncentrację. Następuje próba docenienia tego, co dzieje się teraz oraz ustalenie planu na przyszłość. Dzięki temu klient czuje się wzmocniony i wyrabia sobie nowe nawyki. Trening mentalny w takiej bardzo roboczej wersji dla samej siebie nazywam “czyszczeniem głowy”.
A co wtedy, gdy pojawiają się te trudniejsze przypadki, traumy?
Jest bardzo wiele ról społecznych, w których kobieta lub mężczyzna mogą mieć trudności, bo nie wyczyścili spraw z przeszłości. Na przykład kobieta może czuć się niewystarczająco dobrą matką, żoną, siostrą, babcią itd. To jest ogromne pole do zagospodarowania przez trenerów mentalnych, ponieważ kwestia psychoterapii to jedno, a budowanie nowych doświadczeń na bazie tamtych przeżyć to sprawa odrębna. Jeśli przychodzi kobieta z bardzo trudną sytuacją z przeszłości, np. gwałtem, molestowaniem, próbą samobójczą, zdradą, to potrzebna jest praca na głębszym poziomie, z podświadomością. Oczywiście niezbędna jest w takich przypadkach ogromna wiedza i doświadczenie trenera oraz użycie odpowiednich narzędzi. To wszystko ma za zadanie uleczyć rany z przeszłości, ale też wzmocnić tę kobietę na tyle, żeby potrafiła funkcjonować i aby z tych doświadczeń płynęła konkretna wartość i rezultaty. A te ostatnie można zaobserwować na płaszczyźnie relacji międzyludzkich czy też biznesu.
Jak się uskrzydlić?
W pracy stosuje też Pani Structogram. Co to jest?
Structogram to jedno z narzędzi dostępnych na rynku, które bada potencjał tkwiący w mózgu ludzkim. Pokazuje ono wynik analizy biostrukturalnej, która ujawnia wrodzone wzory osobowości oraz ludzkie, naturalne zachowania. Metoda opiera się na badaniach Paula McLeana, który wyróżnił trzy obszary mózgu, z których każdy ma inne funkcje, odpowiada za różne zachowanie, poczucie czasu czy też przestrzeni. Te trzy elementy mózgu (kresomózgowie, międzymózgowie i pień mózgu) mają przyporządkowane trzy kolory (czerwony, niebieski i zielony). Wykonanie Structogramu jest jak zrzucenie masek, tzn. pokazuje silne i słabe strony klienta, pozwala określić predyspozycje danej osoby w zgodzie z jej naturą i na tej bazie budować kompetencje jak sprzedaż, obsługę klienta, przywództwo, budowanie zespołów, motywowanie pracowników czy nawiązywanie relacji międzyludzkich. Od uczestnika warsztatu zależy, co zrobi z tymi informacjami. Czy, na przykład, podejmie decyzję i pójdzie w stronę bliższych jego sercu działań, czy też pozostanie z informacją, że ludzie są różni i trzeba akceptować odmienności. Structogram to naturalne DNA mózgu. Często wykorzystuję tę metodę w treningu mentalnym.
To wymaga odwagi. Można odkryć swój naturalny potencjał i jednocześnie bać się za tym pójść. Czasami stoją przed nami oczekiwania rodziny lub wewnętrzne przekonania.
Gdy mamy opory, zachęcam do wykonania analizy biostrukturalnej w grupie. Ja jestem trenerem Structogramu od stycznia 2014 i kilkaset osób przeszło ze mną analizę. Klient zderzał się ze swoją rzeczywistością i mimochodem słuchał od innych uczestników opinie o swoich predyspozycjach wyrażonych danym kolorem. Następuje wtedy wymiana doświadczeń pomiędzy uczestnikami i to jest jedna z najcenniejszych rzeczy, które można po takim warsztacie wynieść. A to, czy pójdziemy za tym dalej, zależy od jednego: naszej woli. Jakiś czas temu miałam klientkę, która przyszła do mnie na sesję indywidualną w sprawach biznesowych. W trakcie wyszły nam rzeczy kompletnie niezwiązane z biznesem i okazało się, że on nie ruszy, dopóki kobieta nie poukłada sobie spraw w domu. Pracowałyśmy na bazie Structogramu i treningu mentalnego. Po skończonej sesji klientka powiedziała, że zastanowi się, czy się odezwie. Po 3 dniach zadzwoniła, że chce to zrobić. Jesteśmy po kilku sesjach, w większości przepłakanych. To nie było łatwe, ale gdy “wyczyściła” swoje sprawy rodzinne, biznes zaczął się kręcić.
O czym Pani marzy? Co Panią uskrzydla?
Prof. Jacek Santorski pięknie mówi o purpose, czyli powodzie do życia, czymś więcej niż misja, wizja czy cel życiowy. Chodzi o odnalezienie potencjału w sobie, żeby chciało mi się chcieć. Wtedy łatwiej jest przyporządkować pewne czynności celowi, który nam przyświeca. Teraz moim marzeniem jest podróż na Kubę i w związku z tym uczę się hiszpańskiego. Mam na to czas do moich czterdziestych urodzin. Chcę mieszkać z Kubańczykami, w ich domach, poznawać ich obyczaje, siedzieć na ulicy, grać w kamyki. Dlatego uczę się języka, bo po angielsku dogadam się tylko w dużych hotelach. Powiedziałam rodzinie i znajomym, żeby nie kupowali mi prezentu, ewentualnie dołożyli się do wyjazdu. Moich chłopaków przekonała wysoka temperatura, piękne otoczenie i gorąca woda (śmiech). Mam na to konkretny plan: zbadałam okoliczności, zagrożenia i nie pozostaje mi nic innego, jak tylko działać. Ja to robię dla siebie. Dlatego tutaj nie potrzeba motywacji, bo to zadzieje się samoczynnie (śmiech).
Życzę zatem wspaniałych urodzin na Kubie! (śmiech). Wszystkiego dobrego.
Dziękuję!
INSPIRACJE
Kamila Rowińska – bardzo mnie inspiruje jako kobieta, która osiągnęła sukces oraz jako ikona mody i stylu oraz kobiecości.
Jakub B. Bączek – wiedza i praca na scenie, sposób rozbawiania publiczności.
Prof. Rafał Ohme – jego wiedza i podejście do neuronauki, w tym kwestie pracy z podświadomością. Rekomenduję jego książkę „Spa dla umysłu”.
POLECANE LEKTURY
- dla początkujących:
- „Efektywność” książka Jakuba B. Bączka napisana z Pawłem Cieślakiem, jest kierowana w dużej mierze do kobiet. Proste przykłady na to, jak w codziennym życiu podnieść efektywność biznesową, w tym blogową.
- “Biznesmama” Marty Gargas to 9 starannie wybranych wywiadów z najróżniejszymi kobietami. Znajdą się tam mamy, które łączą macierzyństwo z pracą w korporacji, mama rodziny wielodzietnej, mama samotnie wychowująca dzieci i łącząca pracę na etacie; mama, która ułożyła własny biznes po urlopie macierzyńskim i dzieli się doświadczeniami z zakładania biznesu; mama, która urodziła bliźniaki i w tym samym czasie układała swój biznes w Bułgarii; mama, która ma mnóstwo delegacji, jeździ po całym świecie i zabiera ze sobą dzieciaki i tworzą rodzinny biznes; Pani Swojego Czasu; dziennikarka Beata Sadowska, teraz pracujemy z dzieciakami i zajmuje się wystąpieniami publicznymi; Kasia Bosacka z branży zdrowego żywienia, która jest mamą rodziny wielodzietnej. Książka jest napisana według dwóch założeń, po pierwsze: chciałam, żeby książka była rozmową i czytelniczka czuła, że ze mną rozmawia. Jest napisana według tego, jak czuję i przeżywam pewne rzeczy. Drugie to takie, żeby ta książka niosła za sobą konkretne efekty. Ja jestem bardzo nastawiona na osiąganie celów, dlatego zawsze na początku tego pilnuję, żeby dalsze dążenia szły w tym kierunku. Dla mnie liczą się efekty, a nie ilość włożonego czasu. W książce jest pierwszy etap pracy coachingowej, gdzie są ćwiczenia, pytania, miejsce na odpowiedź, można coś zanotować, zrobić koło coachingowe w książce, wykonać pracę na wartościach. To nie tylko zbiór inspiracji, ale też dziennik coachingowy, czyli namiastka pracy jeden na jeden. To jest dobra książka na początek, szczególnie dla mam – mówi Marta Gargas.
- „Kobieta niezależna” Kamili Rowińskiej
- „Buduj swoje życie odpowiedzialnie i zuchwale” Kamili Rowińskiej
- „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały” i druga część pt. „Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały” Joanna Faber, to przewodniki dla rodziców To mój szlagier, który bardzo mocno rekomenduję, można tu znaleźć mnóstwo wskazówek. Czasami trochę ciężko przez nią przebrnąć w pewnych momentach, ale niesie dużo wartości.
- dla bardziej wtajemniczonych:
- „Determinacja” Jakuba B. Bączka pisana z prof. Jackiem Santorskim
- „7 nawyków skutecznego działania” Coveya to też książka dla troszkę bardziej wdrożonych w rozwój osobisty. Mimo że pozycja nie dotyczy polskich realiów, to jednak można z niej sporo wziąć dla siebie.