Recenzja masazystki rety kobiety blog książka
Tematy tabu

Recenzja książki „Masażystka”, czyli kulisy pracy masażystki erotycznej [18+]

Są książki, które uwodzą nie stylem, lecz bezkompromisowością, szczerością i brutalną rzeczywistością. Do takich należy druga część trylogii Agnieszki Leszczyńskiej i Ilony Lis – intymna, bezczelnie szczera, bolesna i przełamująca stereotypy. To dziennik jednej z trzech kobiet pracujących w salonie masażu erotycznego. Wbrew tytułowi i okładce – to nie opowieść o seksie, lecz o samotności, tabu, potrzebie bliskości i o tym, jak bardzo wciąż nie umiemy rozmawiać o pragnieniach. I o tym, dlaczego potrzebujemy edukacji seksualnej.

Do książki siadłam z niekłamaną ciekawością. Pierwsza część trylogii była odważna, dzika i intrygująca – bohaterki poszukiwały swojego miejsca, snuły plany, marzyły o wolności. W drugiej części przekraczają kolejną granicę – decydują się na pracę w salonie masażu erotycznego.

Masażystka mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się, że pojawi się w niej aż tyle bólu i tak trudnej, często przygnębiającej codzienności. Z drugiej strony – sporo tu też humoru, a także… hipokryzji, szczególnie po stronie klientów.

Tabu: salony masażu erotycznego i polska hipokryzja

Autorki oddają głos swoim bohaterkom – pracownicom salonu masażu erotycznego. Czytamy pamiętnik jednej z nich: jej zmagania z prowadzeniem biznesu, z klientami, a także z własną kobiecością odkrywaną na nowo w średnim wieku. Nietrudno zgadnąć, że to intratny biznes, ale cena prowadzenia takiej działalności okazuje się wysoka.

Najbardziej zaskoczył mnie fakt, że Polska jest – jak pisze bohaterka – „Tajlandią Europy”, jeśli chodzi o usługi seksualne, w tym masaże. Jesteśmy krajem katolickim i konserwatywnym, a mimo to popyt jest ogromny. Może właśnie dlatego? 😉

W książce pojawia się szeroki przekrój klientów – wielu z nich to mężczyźni z zagranicy: z Wielkiej Brytanii, Norwegii, Danii, Niemiec, ale także Polacy. I łączy ich jedno: niemożność realizacji własnych pragnień w relacji albo erotomania podszyta religijnym fanatyzmem.

Erotyka w pigułce: przekrój charakterologiczny klientów

Uśmiechniętych, z poczuciem humoru, kulturalnych i zadbanych masuje się z przyjemnością – czas biegnie wtedy za szybko. Gburów, zaburzonych, chamów, inceli, mizoginów, prostaków, fanatyków religijnych – fatalnie. Niestety, ta pierwsza grupa to 1/3 klientów, druga to 2/3.
cytat z książki

Jak w praktyce może wyglądać masaż z tej drugiej grupy?

I jak, podoba ci się mój penis?
Penis jak penis.
Zapłacę 3000 za masaż nago.
Nie wszystko, co się opłaca, warto robić.
A czy ty wiesz, kim ja jestem? W jednej chwili mogę zamknąć ten wasz burdel!

Potrzeba bliskości i smutek

Z kart dziennika bije smutek. I nie chodzi tylko o zmęczenie fizyczne – to głęboki smutek kobiet, które szukają ciepła w miejscu, gdzie inni szukają zapomnienia. Jak mówi bohaterka: „Gdybym miała masować wszystkich, nie obyłoby się bez narkotyków i alkoholu.”

Autorki otwierają drzwi do świata, w którym ciało staje się towarem, ale bohaterki nie są ofiarami. To kobiety, które próbują żyć po swojemu – bez udawania, bez wstydu, bez hipokryzji. Smutek czuć także po utraconych złudzeniach i po klientach, którzy „zamiast czułości przynoszą mizoginię i próżność”.

Autorki nie oszczędzają nikogo – ani mężczyzn, ani kobiet. Piszą o świecie, w którym „Polacy często nie szanują kobiet, zwłaszcza po ślubie i kilkuletnim pożyciu”. O tych, którzy przychodzą z oczami pełnymi pożądania, ale sercem pustym jak niedopity kieliszek.

Masażystki chciałyby, by gabinet był miejscem nie tylko fizycznych uciech, ale też rozmowy i wsparcia. Czasami im się to udaje – jak wtedy, gdy stały klient prosi jedną z bohaterek o zrobienie zakupów podczas swojej choroby.

Hejt nasz powszedni

„Zboczeńcy!”, „Zwyrole!”, „Stop seksualizacji!” – to tylko część komentarzy, które bohaterki otrzymują, gdy ich historie trafiają do sieci. Ale w Masażystce nic nie jest czarno-białe. Pod prowokującą formą kryje się pytanie o granice wolności, prawo do decydowania o sobie i cenę autentyczności w świecie, który woli udawać.

Jest tu też miejsce na humor, autoironię i… coachingowy akcent. Bohaterki siadają z zeszytami i zapisują:
JA. RELACJE. KARIERA. DUCHOWOŚĆ.
To nie żart – to desperacka próba odnalezienia sensu w świecie, który wciąż ocenia. Bo jak piszą autorki: „Każdy potrzebuje, żeby go od czasu do czasu wytrącić z automatycznych zachowań i sztywnego myślenia.”

Kobiecość i męskość

Co Masażystka mówi o relacjach damsko-męskich? Z lektury wyłania się raczej przygnębiający obraz. Ale można przypuszczać, że to specyficzny wycinek społeczeństwa – klienci salonów erotycznych, którzy właśnie tam zrzucają maski.

Autorki wprowadzają podział na Rycerza i Rozpustnika.

  • Rycerz – daje poczucie bezpieczeństwa, jest lojalny, romantyczny, przewidywalny.
  • Rozpustnik – namiętny, zmysłowy, wyrafinowany i żywiołowy.

Kobiety, jak zauważają bohaterki, najczęściej wybierają Rozpustnika – dopiero po latach zdając sobie sprawę, że:
„Doskonały kochanek to nie wszystko. Do partnerstwa potrzeba dużo więcej.”

W książce pojawia się także wątek kobiety, która ma problem z osiągnięciem orgazmu – i właśnie w tym miejscu Masażystka pokazuje swój terapeutyczny potencjał. To opowieść o tym, że kobiety mogą mówić o seksie, bólu, władzy i pieniądzach bez rumieńca wstydu. Że mogą być zranione i silne jednocześnie. Że prawo do przyjemności nie jest luksusem, ale częścią człowieczeństwa.

Wyjście poza tabu. Krok w kierunku edukacji seksualnej

Masażystka to druga część trylogii o życiu w okowach tabu – i rzeczywiście, rozsadza to tabu od środka. To nie jest jednak książka dla każdego. Nie ma klasycznej fabuły, za to dziennikowe wpisy porządkują emocjonalny chaos bohaterek. Poznajemy sekrety alkowy w każdym wymiarze – czasem aż za bardzo. Jeśli chodzi o edukację seksualną, to wiedzy tu raczej nie znajdziecie. To są historie bohaterek, które mogą zostać różnie zinterpretowane w zależności od światopoglądu, doświadczeń, otwartości na taką literaturę. Na pewno to jest jednak krok w kierunku przełamania tabu seksualności dojrzałych kobiet – i dobrze.

Chciałoby się, żeby bohaterki częściej wyrywały się z toksycznych relacji, w których tkwią, ale właśnie ta bezradność sprawia, że książka jest prawdziwa. Końcówka jest mocna i zapowiada trzeci tom, który – jak zdradzają autorki – poruszy zupełnie inny temat. Już nie mogę się doczekać.

Na zakończenie – cytat, który mógłby być mottem całej trylogii:
„Kobiety, zasługujecie na wszystko, co najlepsze.”

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Warszawska Firma Wydawnicza.

Możesz również polubić…