Wiedziałam, że ten serial „Dojrzewanie” odbije się szerokim echem – zanim jeszcze na dobre wybrzmiał. I trudno się dziwić – porusza wszystkie czułe struny, balansując między skrajnościami: mizoginią i czułością wobec kobiet, brutalnością i kruchością, uzależnieniem od social mediów i pragnieniem wolności, toksyczną męskością i desperackim poszukiwaniem wzorców. Można by wymieniać długo. A jednak “Dojrzewanie” zaskakuje czymś więcej – głębią emocji i tym, że zostaje z nami na dłużej.
To jeden z ważniejszych seriali ostatnich lat. Dlatego, mimo że jego premiera była już jakiś czas temu, dopiero teraz – po “powrocie do żywych” po zwolnieniu lekarskim – chcę podzielić się moimi refleksjami.
Fascynacja true crime
Nie da się ukryć – kochamy true crime. Widać to w Google, w statystykach Netfliksa. Seryjni zabójcy, Puff Diddy, polski “Tulipan”, gangi, sekty – mrok fascynuje. Ale nikt nie przygotował nas na 13-letniego chłopca z UK, który wygląda jak zwyczajny nastolatek. Miła powierzchowność, nagłe wybuchy agresji. I pytanie, które nie daje spokoju: dlaczego?
Od pierwszych minut ma się wrażenie uczestniczenia w historii. Kamera jest bardzo blisko postaci, niemal ich dotykając. Nie ma tu cięć, efektów specjalnych, przyspieszeń. Jest codzienność: parzenie herbaty, stanie w kolejce, rozmowa przy kuchennym stole. Reżyser zadbał o realizm – tak bardzo, że serial momentami przypomina dokument. I dzięki temu trudno oderwać się od ekranu.
Oczywiście – są też pewne skróty, np. pojawienie się wszystkich specjalistów “od ręki”. Ale mam poczucie, że to zabieg celowy – rodzaj mrugnięcia do widza, który dzięki temu nie traci napięcia. Całość płynie naturalnie, przenosimy się między scenami bez wysiłku. I czujemy, że to wszystko naprawdę mogło się wydarzyć.
O czym jest “Dojrzewanie”?
Gdy już wpadliśmy w wir historii”, dowiadujemy się, że 13-latek został oskarżony o zabicie koleżanki. Na początku brzmi to absurdalnie – czy to możliwe? Ale pojawia się informacja, że specjaliści mają “mocne dowody”. I stopniowo poznajemy je my, widzowie. Z każdą sceną rośnie napięcie. Zadajemy sobie pytanie: czy Jamie naprawdę zabił, bo dziewczyna się z niego śmiała? Czy to możliwe?
Przełomowym momentem jest rozmowa syna policjanta, Adama, z ojcem, który wprowadza nas w świat manosfery – przestrzeni w Internecie, w której młodzi chłopcy wymieniają się pełnymi pogardy treściami o kobietach. Używają “kodów” – emotikonek o ukrytym znaczeniu. Intelektualna przemoc ubrana w ikonki.
Incele (ang. involuntary celibacy) – mężczyźni żyjący w niedobrowolnym celibacie – tworzą społeczność opartą na oskarżeniach wobec kobiet. Ich tezy bywają absurdalne, np. że 80% kobiet wybiera tylko 20% mężczyzn, albo że “jeśli nie jesteś wysoki, nie masz szans”. Znałam ten temat z książki “Przegryw” Patrycji Wieczorkiewicz i Aleksandry Herzyk – ale sądziłam, że dotyczy dorosłych mężczyzn. Szokiem było dla mnie odkrycie, że tak mogą wyglądać rozmowy trzynastolatków.
Emotikony z serialu „Dojrzewanie”: co oznaczają w subkulturze manosfery i inceli?

A teraz odszyfrujmy znaczenie symboli:
💖 Różowe, błyszczące serce – zauroczenie i sympatia, ale bez seksualnych konotacji. Delikatność, platoniczne uczucie.
Dynamit i fasolka – metafora incela, czyli mężczyzny żyjącego w niedobrowolnym celibacie. Symbolizuje frustrację i wybuchowe emocje związane z odrzuceniem.
Czerwona pigułka (red pill) – odniesienie do filmu Matrix, gdzie bohater “budzi się” do prawdy. W manosferze to symbol “przebudzenia” do rzekomej prawdy o relacjach damsko-męskich, w której kobiety mają dominującą pozycję. Często jest to wezwanie do “walki o męskość”.
Emotka 💯 (100) – nawiązanie do teorii 80/20, zgodnie z którą 80% kobiet interesuje się tylko 20% mężczyzn. W oczach inceli to dowód na ich “wykluczenie z rynku miłosnego”.
❤️ Czerwone serce – symbol miłości i emocjonalnego zaangażowania.
💜 Fioletowe serce – oznacza pożądanie, często z seksualnym podtekstem.
🧡 Pomarańczowe serce – wyraz otuchy i przyjacielskiego wsparcia. “Wszystko będzie dobrze”.
💛 Żółte serce – znak zainteresowania i zaproszenia do flirtu. Czasem oznacza: “Podobasz mi się. A ja Tobie?”
Samotność epidemią naszych czasów
Nie dziwię się, że po obejrzeniu serialu wielu rodziców poczuło niepokój. Pokolenia dzieli przepaść – nie tylko technologiczna, ale emocjonalna. Bartosz Brzyski w magazynie „Kontakt„ pisze o przemianach społecznych ostatnich 30 lat – liberalizacji, bezrobociu, emigracji, rosnącym dobrobycie i postępującej cyfryzacji. To wszystko doprowadziło do jednej rzeczy: samotności.
Zamiast spotkań i rozmów – życie w Internecie. Zamiast więzi – ekran. A presja, jaką nakłada cyfrowa obecność, bywa przytłaczająca nawet dla dorosłych. Dla nastolatków – bywa zabójcza.
To, że 13-latek może czuć się incelem, pokazuje, jak bardzo brakuje im rozmowy, bliskości i wsparcia. Chłopcy nie czują się słuchani. I nie radzą sobie z emocjami.
Toksyczna męskość i milczenie pokoleń
Serial mocno porusza temat męskości. W jednej ze scen psychoterapeutka Briony zadaje chłopcu pytania o relację z ojcem. On odpowiada półsłówkami: „W porządku, jest okej.” Ale z kontekstu wiemy, że tak nie jest. Obaj – ojciec i syn – są porywczy. Obaj próbują stłumić frustrację.
Ojciec mówi: „Nie biłem go. Spędzałem z nim czas. Gdzie popełniłem błąd?” I w tych słowach zawiera się dramat wielu ojców. Przemoc nie zawsze przychodzi z pięścią. Czasem przychodzi w formie zimnej ciszy, braku rozmowy, nieumiejętności wyrażenia emocji.
I choć ojciec starał się przerwać krąg przemocy, nie zrobił jednej rzeczy – nie nauczył syna mówić o tym, co boli. I nie wiedział, że kiedy szukał w Internecie informacji o sporcie, jego algorytmy podsuwały mu… Andrew Tate’a – internetowego “mentora” z milionami wyświetleń, który nawołuje do przemocy wobec kobiet.
Kruchość i bezwzględność
Jedna ze scen, która zostaje na długo, to moment, kiedy ojciec idzie na miejsce zbrodni. Płacze. W tle leci “Fragile” Stinga. I trudno o lepszy komentarz – bo właśnie tacy są “incele”. Krusi. I jednocześnie bezwzględni.
Boją się kobiet – ale są gotowi je skrzywdzić. Potrzebują akceptacji – ale nie umieją o nią prosić inaczej niż przemocą.
W jednej ze scen chłopak wpada w furię, kiedy psychoterapeutka mówi mu, że to już koniec ich spotkań. Krzyczy: „Czy mnie lubisz?” I ja to odbieram jako błaganie o akceptację. Przerażające, że może to być początek zaburzeń osobowości. Ale to już pytanie do specjalistów.
Odebrać komuś życie
W jednej z najważniejszych scen serialu terapeuta pyta chłopca, czy rozumie, co znaczy odebrać komuś życie. Że dziewczyna już nigdy nie wróci. Chłopak odpowiada “tak” – ale wszystko w nim krzyczy, że czuje się ofiarą. To boli najbardziej. Bo wcześniej poznajemy go jako bystrego, czułego chłopca. Jak to możliwe, że teraz myśli tylko o sobie?
Dokąd zmierzamy?
Serial zostawia nas z ogromnym ładunkiem emocji: gniewem, pustką, smutkiem. Nie daje odpowiedzi, ale zmusza do refleksji i do rozmowy. Do zadania sobie pytania: co możemy zrobić, by zapobiec takim tragediom?
“Dojrzewanie” powstało na bazie kilku prawdziwych spraw. To nie jest czysta fikcja. To przestroga. Społeczna diagnoza. Może nawet krzyk.
I chociaż boli – warto go usłyszeć.
A Ty? Co czujesz po obejrzeniu? Podziel się swoją opinią – jestem bardzo ciekawa, jak Ty odebrałaś ten serial.
